
Niech Pan obdarzy Was pokojem!
Przed prawie trzema miesiącami dzieliłem się z Wami tym co rozwijało się w moim sercu na krótko przed wylotem do Polski. Rozważając tajemnice Nawiedzenia, a właściwie tego co rozgrywało się w sercu Maryi między zwiastowaniem a wizytą u Elżbiety, dostrzegałem jak to Pan wplata mnie w tę historię.
W świetle maryjnych tajemnic wnioskowałem, że: Człowiek który przeżywa spotkanie z Bogiem, który doświadcza Jego interwencji, który otrzymuje Jego łaski potrzebuje tego uzewnętrznienia, podzielenia się, potwierdzenia z zewnątrz. Niejako żebrze, by ktoś dostrzegł to co dokonało się w jego sercu, w jego życiu. Nie potrafi pozostać z tym sam. Pisałem wówczas, że jest w nas ta potrzeba by udać się do człowieka bogobojnego, doświadczonego, mądrego, który w odpowiedzi na naszą historię powie „błogosławiony który uwierzył, że spełnią się słowa powiedziane mu od Pana”. Z takim nastawieniem przyjechałem do Swoich i po dwóch miesiącach przebywania razem, wracam do siebie, przeświadczony, że wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny.
W rzeczy samej te dwa miesiące były czasem spotkań z wieloma z Was. Spędziłem czas z Rodzicami, z rodzeństwem, z dziadkami i rodziną. Te prozaiczne czynności, wspólne posiłki, spacery, ogarnianie domu, rozmowy z krzykami dzieci w tle… oraz te chwile przygotwane, zorganizowane, celebrowane… To były piękne chwile zanurzania się w Waszej rzeczywistości, która pozwoliła mi dostrzec na nowo to co moje. Poprzez podobieństwa i kontrasty łatwiej mi było wyłuskać to co warte pielęgnacji i dalszych wysiłków.
Były także wspaniałe rozmowy ze „starszymi”. Postrzegam je jako trafne uzupełnienie rekolekcji, które przeżywałem w Krakowie u Salwatorianów. Te szczere rozmowy, pozwoliły mi utwierdzić się w podjętych decyzjach i nabrać rozpędu na ścieżkach po których kroczyłem dość niemrawo. Czas rekolekcji w gruncie rzeczy był pięknym spotkaniem z Bogiem, który nieustannie wprowadza mnie w nową rzeczywistość, zawierzając mi przewodzenie wyprawie, a tym samym w pełni pokładając we mnie ufność. Myślę, że było to kluczowe doświadczenie. Gdy jednego dnia rozważałem scenę w której Jezus zaprasza uczniów, by przeprawili się przez jezioro na drugi brzeg, urzekło mnie, iż Jezus zawierzył Piotrowi – oddał mu stery i sam położył się spać. Bardzo podobny motyw dostrzegłem w sytuacji gdy Jezus wysyła przed sobą uczniów, by przygotowali mu miejsce noclegowe w wiosce samarytańskiej. Bóg pozwala, by człowiek wziął sprawy w swoje ręce, by poszedł przed Nim, by kierował i kreował rzeczywistość. Wspaniałe doświadczenie w którym Bóg mówi człowiekowi: Ufam Ci! Zrób co uważasz za słuszne! Wierzę, że sobie poradzisz! … a jeśli coś Cię przerasta, wiedz, że jestem tuż obok. Takie przeżycie duchowe dodaje rozpędu.
Z pośród spotkań nie sposób nie wspomnieć o przyjaciołach i znajomych. Te relacje odnowione lub przekierowane, pokazują mi jasno, że Bóg ma swój plan na moje życie. Że w każdym momencie życia otacza mnie odpowiednimi ludźmi. Że daje i zabiera, i doskonale wie w jakich czynić to okolicznościach. Wspominam przy tej okazji Jezusa, który idąc do Jeruzalem wzywa poszczególnych uczniów, by poszli za nim. Jeden się wymiguje, tłumacząc się pogrzebem ojca, inny mówi o pożegnaniu z rodzicami… tak jakby Jezus nie znał ich sytuacji życiowych. Jezus je zna i właśnie w takich chwilach ich życiowych rozdroży kieruje do nich zaproszenie, wezwanie, kreśli nową perspektywę. Są to chwile wymagające…
Są też te spotkania dużo bardziej – powiedziałbym – opatrznościowe. Nieplanowane, nieprzewidziane… Spotkałem wielu nieznajomych. Czy to przy zbiórkach na misje w różnych parafiach, czy przy okazji rekolekcji, czy też podczas wielorakich podróży. Niesamowite chwile życzliwości, szacunku i radości. Z radością przypominam sobie każdego i każdą z Was!
Stąd też chciałbym podziękować za te chwile spotkań. Za gesty, uśmiechy, słowa i milczenie. Niech Święty Duch wypełni je wszystkie swoją obecnością i zachowa od złego! Dziękuję gorąco za Waszą ofiarność. Za obiecane modlitwy, posty i za złożone ofiary. Jest ich naprawdę sporo! Dzięki środkom materialnym uda nam się między innymi posłać niektórych katechistów na formację, podtrzymać szkoły na wioskach oraz wspomóc formację naszych braci franciszkanów w RCA. Te i inne inicjatywy będę starał się na bieżąco relacjonować. Niech Bóg wynagrodzi Wam Waszą dobroć!
Kończąc ten kolejny, ale swego rodzaju także pierwszy list, chciałbym Wam zaproponować nową formę tejże korespondencji.
- Otóż zdaję sobie sprawę, że wielu z Was czyta te treści z mniejszą lub większą regularnością. Wiem, iż pewną barierą jest długość tychże wiadomości. Stąd to chciałbym pisać mniej, ale częściej.
- Zdecydowana większość skupia się na zdjęciach (których coraz mniej… ). Tutaj trudno mi coś obiecać, ale poczynię wysiłki, by zawsze dołączyć do treści jakąś fotkę.
- Chciałbym także, aby ta korespondencja była bardziej osobowa – tzn., chciałbym pisać do Ciebie, a nie tylko „do wszystkich”. Oczywistym jest, że nie będę w stanie wszystkim na wszystko odpisywać. Co zatem mógłbym zrobić? Chciałbym posyłać maksymalną liczbę maili bezpośrednio na Wasze adresy mailowe, bo wiem, że obecnie wielu z Was znajduje moje listy na stronie:
- ; Chciałbym więc odświeżyć i poszerzyć moją listę adresatów. Dzięki temu miałbym większą świadomość, że piszę do konkretnych osób. Dlatego proszę:
- jeśli czytasz ten list ze strony internetowej (lub z wydruku) a pragniesz otrzymywać maile na Twoją skrzynkę, napisz do mnie: brat.symeon@gmail.com
- jeśli otrzymujesz te maile, ale nie jesteś zainteresowany dalszym ich czytaniem, napisz mi o tym! Nie chciałbym zapychać Ci skrzynki ;)
- Jeśli w Twojej głowie rodzą się pewne wskazówki, inicjatywy, które moglibyśmy wspólnie wprowadzić w życie, napisz.
Tą to oto krótką notką organizacyjną kończę tego maila. Następne pójdą z Afryki, a dokładnie, jak to już zapowiedziałem ostatnio, z Bimbo, z domu formacyjnego.
Niech Pan Wam błogosławi i Was strzeże! +