Prowincja Wniebowzięcia NMP
Zakonu Braci Mniejszych w Polsce
Przy wtórze śpiewających po deszczu ptaków i bawiących się na zroszonych łąkach dzieci, zbieram doświadczenia minionych tygodni i ślę wraz z nimi serdeczne pozdrowienie. Właśnie co przeszła nad Boali potężna chmura deszczu. Lało jak z cebra. Choć poranek przywitał nas bardzo słoneczną aurą, co wypchało mnie, by czym prędzej ruszyć do pracy przy sadzeniu i porządkowaniu grządek z kwiatami i krzewami przy kościele...
Niezmiennie siedzę sobie w Boali, do spotkania z polską rzeczywistością wciąż jeszcze daleko, toteż urozmaicę sobie moje zajęcia i napiszę maila. Mglistym już wspomnieniem przywołuję moją majówkę na wioskach Bio, Borofio i Bondara. Było to niczym pożegnanie z sektorem Pama, bo następna wizyta przewidziana jest dopiero na czas Adwentu.
Muszę zacząć od tego, że kwiecień strasznie mi się dłużył… Z bardzo prostego faktu: od kiedy jestem w Boali jeszcze się nie zdarzyło, bym spędził 30 dni bez wyjazdu na wioski. Ale już niedługo! Jutro ruszam do Bio, wioski gdzie zaplanowaliśmy chrzest i pierwszą komunię. Dostałem zgodę arcybiskupa, więc ruszam w drogę. Skorzystam przy okazji i zajrzę do dwóch kolejnych wiosek – Borofio i Bondary, gdzie miałem dotrzeć w kwietniu.
Mimo drzwi zamkniętych, zapukam i podzielę się z Wami tym, co dzieje się po drugiej stronie kurtyny, może nie żelaznej ale jednak. Przypuszczam, że to „dobry” czas na pisanie i na lekturę. Raczej nikt się nigdzie zbytnio nie spieszy.