Zważywszy na mój pesymistyczny stan ostatnich dni, zapytałem się, czego mi zatem brakuje, by „zachować rytm i zdrową harmonię”; i dlaczego tak wiele wewnętrznego niepokoju wypełnia mnie w chwilach „wolnych”.
Ta atmosfera natchnęła mnie do… śpiewu… Poczułem pragnienie, by pośpiewać, a skoro deszcz skutecznie zagłuszał wszystkie dźwięki to nie miałem oporów. Przyniosło mi to dużo radości i… wspomnień...
W Selim powitano mnie z uśmiechem na twarzy i radosnymi okrzykami. Świetne uczucie: wjeżdżasz do wioski a mieszkańcy wybiegają w twym kierunku, machają rękami i pozdrawiają. Są to zwłaszcza dzieci, ale zdarzyło się też kilka członkiń Legionu Maryi.
Na brak zajęć więc nie narzekałem. Na domiar tego w poniedziałek umarł jeden z naszych parafian. Umarł w nocy. Więc od rana rozpoczęła się wielka stypa. Tak bym to nazwał. Ludzie schodzą się do domu zmarłego, śpiewają, grają, tańczą, lamentują, jedzą i piją.
W Kembe przyjął nas tamtejszy proboszcz i diakon, posługujący na tej parafii. Diecezja Alindao liczy zaledwie 5 ogromnych parafii. Brakuje księży. Żyją biednie. Przyjęli nas jednak bardzo gościnnie. Czekała już na nas gorąca woda, byśmy się mogli wykąpać, przygotowane pokoje z pościelą i moskitierami oraz ciepły posiłek. Nie brzmi to nadzwyczajnie, ale zważając na realia życia tej parafii – był to wyczyn.
Restauracja? W Gambo? Jednak. Przeszliśmy kilka metrów, weszliśmy do glinianej chatki pokrytej liśćmi, gdzie zastaliśmy dwa drewniane stoły i osiem drewnianych foteli wokoło. Po chwili pojawiła się gospodyni, witając nas szczerym uśmiechem. Z jej ust nie schodziły słowa uwielbienia Boga, że Jego słudzy przyszli u niej zjeść...
Jeśli wszystko pójdzie pomyślnie, to zatrzymamy się w przewidzianych na postój miejscowościach, gdzie przyjmą nas siostry. Jeśli coś pójdzie nie tak na drodze, będziemy spali w innych wioskach. I pewnie nie będzie tak miło : ) Zobaczymy co będzie ; )
Było afrykańsko. Maniok, zioła przygotowane po ichniejszemu, suszone, odgrzewane ryby i mięso antylopy o dziwnym zapachu – ponoć zapach pochodzi z wypalonej sierści która pozostaje na kawałkach mięsa, gdy się je smaży...
Siostry wyruszyły w niedzielę rano, ok. 8:00. Ok. godziny 16:00 dotarła do nas wiadomość, że siostry miały wypadek, jakieś 70 km od Rafai. W tym miejscu nie ma zasięgu telefonicznego. Dlatego ktoś musiał dotrzeć do najbliższej wioski i wysłać motor do kolejnej wioski, gdzie znajduje się radio. Przez radio nadano wiadomość do Zemio a z Zemio dzwoniono do Kordiana.
Gdy ten wyskoczył z lasu, by dotrzeć do samochodu napastnicy z Tongo tongo obrali go za cel. Na szczęście, jako wprawiony myśliwy, biegnąc zygzakiem uchronił się od kuli. Wskoczył do samochodu i ruszyli. Napastnicy gonili ich pieszo. Strzelali. Przebili tylne opony samochodu.