Prowincja Wniebowzięcia NMP
Zakonu Braci Mniejszych w Polsce
Jeśli wszystko pójdzie pomyślnie, to zatrzymamy się w przewidzianych na postój miejscowościach, gdzie przyjmą nas siostry. Jeśli coś pójdzie nie tak na drodze, będziemy spali w innych wioskach. I pewnie nie będzie tak miło : ) Zobaczymy co będzie ; )
Było afrykańsko. Maniok, zioła przygotowane po ichniejszemu, suszone, odgrzewane ryby i mięso antylopy o dziwnym zapachu – ponoć zapach pochodzi z wypalonej sierści która pozostaje na kawałkach mięsa, gdy się je smaży...
Siostry wyruszyły w niedzielę rano, ok. 8:00. Ok. godziny 16:00 dotarła do nas wiadomość, że siostry miały wypadek, jakieś 70 km od Rafai. W tym miejscu nie ma zasięgu telefonicznego. Dlatego ktoś musiał dotrzeć do najbliższej wioski i wysłać motor do kolejnej wioski, gdzie znajduje się radio. Przez radio nadano wiadomość do Zemio a z Zemio dzwoniono do Kordiana.
Gdy ten wyskoczył z lasu, by dotrzeć do samochodu napastnicy z Tongo tongo obrali go za cel. Na szczęście, jako wprawiony myśliwy, biegnąc zygzakiem uchronił się od kuli. Wskoczył do samochodu i ruszyli. Napastnicy gonili ich pieszo. Strzelali. Przebili tylne opony samochodu.
W tej ciszy, którą przerywają dźwięki natury, w moim otoczeniu pojawiają się zielone, latające i migoczące światełka. Niesamowite. Bywa, że w kaplicy jest ich ponad 10. Wygląda to nieco magicznie : ) i bajecznie. Te muszki ze świecącymi się tyłkami nie są zbyt ruchliwe. Można je nawet złapać w garść. I dalej świecą. Piękniej jednak, niż zamknięte w garści, wypełniają przestrzeń kaplicy.
Nabieramy zatem rozpędu. Kordianowi nie brakuje pomysłów na pracę więc w najbliższe tygodnie na nudę narzekać nie będę. Większym natomiast wyzwaniem będzie taka organizacja czasu, by móc śledzić mecze Euro 2016. Czas pokaże czy codzienność zharmonizuje się z pomysłami.
Wtem podszedł do mnie jakiś biały człowiek. Miał na sobie, długie ale lekkie spodnie, koszulę z krótkim rękawem z odpiętymi trzema lub czterema guzikami. Dość duża, siwa broda, przycięty wąs. Wysokie czoło. Zapytał kim jestem, skąd pochodzę, dokąd zmierzam.
O 11:00 miała być Msza, ale rozpoczęła się dopiero o 12:15, bo dyskusje się przedłużyły. A po Mszy zaproszono nas do stołu. Pod ogromną akacją rozstawiono w kręgu plastikowe krzesła a przy pniu ustawiono szwedzkie stoły. Było mnóstwo jedzenia (choć trochę stare…)
Teraz przychodzi nam czekać. Podróż zaplanowaliśmy na tydzień po 15 maja. Więc przede mną jeszcze co najmniej siedem dni pobytu w Bimbo.
Przyznać muszę, że te pierwsze dni są trudne także na płaszczyźnie ducha. Pierwszy tydzień nie rozjaśnił mi zadań i wyzwań duszpasterskich, które miały by przede mną stanąć. I mimo, że to dopiero pierwszy tydzień, niepokoi mnie owy brak perspektyw.