Po słynnej piekarni klasztornej w Panewnikach już nie ma śladu. Pozostała wszelako pamięć po ostatnim piekarzu, którego wypieki spożywali nie tylko zakonnicy ale i wszyscy, którzy przychodzili kupić chleb i bułki z klasztornego pieca. Był nim brat Franciszek Filipczyk, z racji swego zawodu powszechnie znany i ceniony a jako współbrat bardzo przez wszystkich lubiany.
Bardzo trudno nieraz odtworzyć podstawowe fakty z życia niektórych braci. Najczęściej w ich teczkach personalnych niewiele się znajduje. Jedynie w katalogach możemy orientacyjnie prześledzić klasztory w których byli. Czasem kronika klasztorna zamieszcza dwie linijki o tym, że tu ktoś taki był i właśnie zmarł. Tak było z wieloletnim klasztornym kucharzem, bratem Danielem Kotem.
Najstarsi bracia, którzy pochodzili z prowincji św. Jadwigi, mieli jeszcze wcześniejsze korzenie z prowincji saksońskiej, która przez długi czas dla młodych ludzi z zaboru pruskiego była jedynym miejscem w którym mogli zrealizować powołanie franciszkańskie.
W nekrologu prowincji nietrudno zauważyć bardzo młody wiek u wielu zmarłych braci. Nierzadko przyczyną śmierci była zbyt późno zdiagnozowana choroba. Do zmarłych w bardzo młodym wieku Zalicza się, między innymi, br Cyriak Górczyński.
W powstawaniu klasztoru i bazyliki panewnickiej niemały udział posiada brat Teobald Biela, rzemieślnik o wybitnym talencie artystycznym. Do dzisiaj podziwiamy kute pająki, balustrady i inne elementy wyposażenia kościoła, które wyszły spod jego ręki.
Takimi, między innymi, słowami czternastoletni Florian z Szamotuł pisał do prowincjała swoją prośbę o przyjęcie do zakonu. Był to późniejszy wielki czciciel Matki Bożej Wejherowskiej i Maryjny kaznodzieja, o. Salwator Augustyniak.
Tymi słowami rodzice młodego chłopca, Antoniego Kaczmarka wyrażali pisemną zgodę aby ich małoletni syn mógł wstąpić do zakonu. Tym większą mieliby pociechę gdyby wiedzieli, że właśnie ich syn o. Anastazy będzie jednym z najlepszych misjonarzy ludowych swoich czasów, którego kazań będą słuchały parafie w całej Polsce.
Niektórym braciom było dane wielokrotnie pełnić urzędy gwardiana. Swoistym rekordzistą w tym zakresie był o. Andrzej Napierała. Kronikarz, po jego śmierci zanotował: „Całe swoje życie zakonne nie zaznał przyjemności życia podwładnego; jedynie zbliżył się do niego gdy pełnił urząd wikarego domu.”
Do grona prostych, nie mających prawie żadnego wykształcenia braci, zaliczał się także brat Tadeusz Balon, gospodarz i kwestarz ale nade wszystko wzorowy zakonnik, budujący wszystkich pracowitością, pobożnością i przykładem swojego życia.
Już niewielu pamięta wielkie wyzwanie duszpasterskie, którego po ostatniej wojnie podjęła się prowincja na tzw. ziemiach odzyskanych. Na prośbę administratorów apostolskich i samego prymasa chętnie odpowiadali także ojcowie naszej prowincji i udawali się na tereny gdzie wszystko było trzeba budować od nowa. Długotrwałe przebywanie na diecezjalnych parafiach sprawiło jednak, że niektórzy z nich utracili bliższą więź z braćmi a ich powroty do klasztoru były bardzo trudne. Jednym z nich był o. Czesław Elsner.